środa, 8 listopada 2017

Kasia i Magnus

Kasię znam od liceum. W sumie to już chyba dłużej się znamy niż się nie znaliśmy. Spotykamy się sporadycznie (prawie wcale?), bo wyjechała do Anglii i aktualnie mieszka w Londynie. Porwał ją tam poznany w Łodzi Magnus - Szkot, który mimo że pochodzi z odległej krainy, to już od poznania sprawia wrażenie kumpla z osiedla.

Ślub marzenie - cudowne miejsce, uroczystość w plenerze, między drzewami. Plany próbowała pokrzyżować pogoda - ulewny deszcz. Śmialiśmy się, że to goście ze Szkocji przywieźli deszczową aurę. Na smutki miał pomóc bimber i zmrożona wódka. I w sumie się udało. Motywem przewodnim stał się nieschodzący z twarzy Kasi i Magnusa uśmiech. Uśmiechy promienne do tego stopnia, że na pół godziny przed uroczystością wyszło piękne słońce i całe wydarzenie mogło się odbyć pod leśnym sklepieniem. Jednym słowem: pogoda w kratkę. Szkocką kratkę.

Fotografowałem do tej pory wiele równie pięknych i świetnie zorganizowanych ślubów. Ale oprawa to nie wszystko. Magia wydarzenia to głównie ludzie i ich emocje. W tym przypadku ilość uśmiechu, spontaniczności, wzruszeń i czystego szczęścia przerosły moje najśmielsze oczekiwania.

Jedyna smutna sprawa to fakt, że Szkoci porywają nasze śliczne, polskie dziewczyny! Ale jeśli robią to tacy goście jak Magnus to ja osobiście nie mam nic przeciwko!

UWAGA! Poniżej zabójcza ilość entuzjazmu i uśmiechów!

Wszystkie zdjęcia znajdujące się na tym blogu są własnością ich autora. Ich publikowanie, kopiowanie, przetwarzanie oraz wykorzystywanie bez jego wiedzy i zgody jest zabronione.